Beatka 36

Jej sale ozdabialiśmy, przynosiliśmy domowe "gadżety" przed świętami, wykonywaliśmy  stroiki. Pojawiły się też osoby, które podarowały jej telewizor i komputer, dzięki czemu  czuła się lepiej.


Przez pewien czas zaoferowano jej nawet pracę - przepisywała listy aby powstałą z nich książka. Zabieraliśmy ją na spacery, wycieczki samochodem, zakupy, wigilie organizowane przez grupy harcerzy. Przez większość czasu zarażała optymizmem, cieszyła się z każdego spaceru, uczyła nas dostrzegać tak drobne rzeczy jak wiosenne kwiaty.

(poniżej zamieszczamy jej świadectwo)  

Już 10 lat jestem "skazana" na pomoc drugiego człowieka.
Jestem osobą niepełnosprawną, cierpiącą na zanik mięśni.
Obecnie przebywam w Domu Opieki Społecznej w Jaśle.

Po ludzku rzecz ujmując jestem przegrana, choć mam dopiero 28 lat.
Każdego dnia muszę liczyć na pomoc innych ludzi.
Czasami jest to bardzo krępujące, gdy nie pofrafię sobie poradzić z najdrobniejszą rzeczą.
Mam częste bóle głowy, kręgosłupa...
Pytam zatem czy wobec tego jestem bezwartościowym człowiekiem?
Nie! bowiem własne cierpienie łączę z Panem Jezusem.
Bez Niego nie zdołałabym udźwignąć tego ciążącego krzyża!.

A ludzie zdrowi nie zawsze potrafią zrozumieć niepełnosprawnego.
Jestem młodą dziewczyną.
Sądzę, że często także znacznie szczęśliwszą od moich zdrowych rówieśniczek.
Co robię gdy atakuje straszny ból?
W owych cierpiących chwilach, gdy łzy spływają z oczu, rozpoczynam modlitwę!
Tak po prostu we własnych słowach oddaję swoje cierpienie Jezusowi.
Wielu Go nie kocha... za nich wszystkich ofiaruję moje cierpienie, ból i łzy...

W życiu liczą się tylko zdrowie i pomyślność... Nieprawda!
Dobry Jezus potrafi dać taki pokój serca i radość wewnętrzną,
której nie dostrzegają ci, którzy gonią za przyjemnościami świata...
Dzięki Jezusowi odnalazłam receptę na chorobę, życie.
Ja osoba niepełnosprawna - odnalazłam panceum na każdy dzień.
To jest Ufność Jezusowi!

Takie to proste zaufać, a jednocześnie jakże to trudne.
Zaufanie Jezusowi trzeba wyrażać codziennym "tak" Bogu.
"Tak", chociaż ból może obezwładniać, zawładnąć ciałem, myślami, wzbudzać żal, smutek, niedolę...
To "tak" dane Jezusowi jest silniejsze od mojego cierpienia i dodaje sił.

Jezus cierpiał za mnie... nie zamieniłabym mojej choroby na nic innego!
Kocham Go, bo zaszczytnie ofiarował mi cząstkę swego cierpienia!

Wy, wszyscy chorzy, moi cierpiący Bracia i Siostry, nie płaczcie nad sobą!
Jezus obdarza krzyżykami tych, których szczególnie kocha.
Iluż zdrowych załamuje się pod wpływem prozaicznych doświadczeń.
My wbrew pozorom, mamy siłę do niesienia swego krzyża.

Zawsze chciałam mieć rodzinę, dzieci, dom, nie cierpieć...
Bóg zechciał mego cierpienia. Nie potrafię! nie chcę! - Mu odmówić...
Jezus w zamian za tę zgodę daje mi tak wiele...
Wszystkim uciekającym przed cierpieniem mówię: nie bójcie się... nie wstydźcie tego, że boli!

To jest Bożym darem, nie przekleństwem!
To pocałunek cierpiącego Jezusa!
Ból ma swój początek i koniec.